Na imię mam Marcin, lat 28, 7 kyu. Nic specjalnego jak widać, ale próbuję. Na obozie letnim oczywiście byłem. Obóz odbywał
się w Augustowie pod czujnym okiem mistrza Marka Krejpcio III dan. Wspólnie z nim prowadzili treningi sensei Waldemar
Matyka I Dan z Augustowa, Michał Puczko I Dan z Białegostoku oraz "nasz" grajewski sensei Radosław Mazurek I Dan z Grajewa.
Piszę nasz bo pochodzę właśnie z Grajewa. Obóz odbył się na początku sierpnia. Jeśli chodzi o wrażenia to trochę ich było.
Przede wszystkim pierwszy trening niedzielny na początek 500 razy mae geri. Nogi z waty, ledwo doszedłem do domku, ale
doszedłem i to się liczy. Następnych dwóch dni nie pamiętam, bo musiałem wyjechać w ważnych sprawach rodzinnych. Wróciłem
w środę i akurat moi koledzy mieli trening w wodzie. Bo musicie wiedzieć że byliśmy zakwaterowani na terenie ośrodka
wypoczynkowego mieszczącego się nad brzegiem pięknego jeziora, jakich oczywiście wiele na mazurach. Treningi: rano,
przedpołudniem, popołudniu i wieczorem. Cztery razy dziennie całkiem nieźle. Niektórzy mieli tzw, kryzysy. No ale nie
samymi treningami na obozie człowiek żyje. Sensei Krejpcio pomyslał również o rozrywkach, czyli na przykład zjazd ze
zjeżdzalni wodnej - ubaw po pachy, rejs po jeziorze statkiem, mimo nie najlepszej pogodny było super.
Cóż można powiedzieć o samych treningach. Na pewno były bardzo sprawnie prowadzone. Wszyscy wiedzieli co mają robić.
Dyscyplina przede wszystkim, oj pamiętam jak ktoś się spóźnił. Padała komenda: seiken i wszyscy stali i stali i stali aż
w końcu delikwent się zjawiał i można było wstać. Dobrze bo jak każdy będzie przychodził kiedy będzie chciał to nic z
tego nie będzie.
Największym chyba przeżyciem było oczywiście pasowanie na Samuraja. Biegałem wysmarowany pastą, mąką, ketchupem i innymi
artykułami spożywczymi krzycząc: "Jestem kuniem chce być Samurajem". Dobrze, że nikt ze znajomych mnie nie widział bo by
chyba do wariatkowa zadzwonił. Przetrwałem jedzenie czosnku popijając słoną do bólu wodą, czołganie się w błocie,
przewracanie się w pokrzywach i bicie pasem podczas nadawania nowego imienia (śmierdząca stopa). Cóż, było fajnie za rok
chcę się wybrać ponownie mam nadzieję, że mi się uda.
Marcin Myszka (
[email protected])